piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział IV - Draco

Dedykacja dla Patrycji -Dziękuję za twojego kopa w dupę!



Siedział w swoim gabinecie z nieodłączną Ognistą Whisky Odegna (najlepszą na rynku) czytając, który to już raz, siódmy może ósmy? Już sam nie wiedział. Dokument, a właściwie list, który czytał był krótki i zwięzły:

Cześć tato!

W szkole fajnie. Miałeś rację. Maia też tu trafiła. Jedyne co mnie zdziwiło, to czy zawsze wybierają zawodników do drużyny po znajomości? Nie musisz odpowiadać, pytanie retoryczne. Tylko nie mam miotły, a jutro o siedemnastej jest trening, dlatego proszę byś mi ją przysłał.
Pozdrawiam
            Scorpius Malfoy
P.S. Przed wyjazdem znów miałem ten sam koszmar.

            Najbardziej martwiło go właśnie Post Scriptum. To, że będzie w drużynie rozumiało się samo prze się. Był najlepszym ścigającym jakiego znał. Uśmiechnął się pod nosem. Maia. Co biedny Blaise pocznie gdy dowie się, że jego córcia, księżniczka, diablica, czy jak tam ją jeszcze nazywał, znalazła się w domu wroga. A miała być Księżną, jeśli nie Królową Slytherinu, oczywiście zaraz obok jego syna.
            W tym momencie zjawiła się przed nim skrzatka.
- Panie, ja przepraszam, ale pan Zabbini…
- Wpuść go Straszko. – Przerwał jej blondyn.
- Dobrze, panie Malfoy. Pan Zabbini. – zaanonsowała jeszcze i zniknęła z trzaskiem.
Do gabinetu wszedł, nie to złe słowo, wtoczył się czarnoskóry mężczyzna. Całkiem wysoki i przystojny, zazwyczaj prezentujący się nienagannie i sprawiający, że kobietom miękły kolana na sam widok butelkowo zielonych tęczówek, o bardzo nasyconej barwie.
            W tym momencie, jednak właściciel połowy fortuny Zabbinich wyglądał przerażająco. Koszula porozpinana i zarzygana, śmierdziała potem, wymiotami, krwią i Burbonem. Ze złamanego nosa i kącika ust jeszcze parę godzin temu musiała cieknąć krew, ale w tej chwili zakrzepła, brązową plamą pokrywała twarz od nosa, przez łuk kupidyna i kość policzkową, po brodę, szyję, kończąc na kołnierzyku, kiedyś ciemnoniebieskiej koszuli zielonookiego. Jedno oko wyglądało przez cienką szparkę w brzydko fioletowo – zielono – żółtej powiece. Drugie, mocno przekrwione, zdradzało, że większość czasu mężczyzna spędził pijąc, sądząc po odorze wydobywającym się z koszuli, Burbonem. Draco naprawdę zaciekawił fakt, jak w dwie, może dwie i pół godziny, jego przyjaciel zdążył się doprowadzić do takiego stanu. Bo powód był oczywisty.
- Diable. Śmierdzisz. Wyglądasz jak dziesięć nieszczęść. W dodatku zniszczyłeś koszulę, którą dostałeś od Nancy na drugą rocznicę ślubu i będzie zła. Naprawdę opłaca się spotykać ze złom Nan tylko dlatego, że twoja córka nie trafiła tam gdzie chciałeś? Poza tym, kto cię tak załatwił? No i jest dopiero piętnasta, a ty już nie możesz pić. No i Burbon? Przecież on smakuje ohydnie.
- Ale Smoku – wymamrotał Blaise. Blondyna aż odrzuciło, ale nie dał tego po sobie poznać. – nawet Ravenclaw bym zniósł, ale Gryfoland?!
- Och Diable, Diable ciesz się, że nie Huffelpuff. Chociaż powinieneś być dumny, że już pierwszego dnia są w drużynie Quiddicha.
- Są w najgorszej drużynie, podkreślam najgorszej, skoro już pierwszego dnia przyjęli pierwszaków i to jeszcze prawowitych ślizgonów. To przez to, że ślizgoni są dziesięć, pffu, sto razy lepsi niż gryfoni.
- No dobrze. Ale kto cię tak urządził?
- Prawdopodobnie Jacyś fani Gryfolandu. Jak wybiłem już drugą butelkę zacząłem się żalić na całą knajpę, jaki to ja biedny jestem, że moją córkę i syna mojego najlepszego przyjaciela przyjęli do Gryffindoru. Jakiś trzech osiłków wstało i chwycili mnie za kark i rzucili o ścianę. Resztę już znasz.
- Tak znam, a przynajmniej sobie wyobrażam. A teraz idź do tej swojej sypialni. Wiesz co gdzie jest. Jakbyś potrzebował pomocy to skrzaty są do twojej dyspozycji.
Blaise znów wytoczył się z gabinetu stalowookiego i ruszył w stronę schodów. Blondyn znów pogrążył się w myślach. Tym razem jednak przypominał sobie jak rozpoczął się związek jego i Lavender.

            Było to letniego dnia. W jego firmie pojawiła się właśnie, któraś już z kolei kandydatka na jego asystentkę. Blondynka była bardzo zadbana. Szczupła, wysoka, długie nogi. Ucieleśnienie marzeń każdego mężczyzny. Draco ocenił, że musi mieć tak z dwadzieścia, może dwadzieścia jeden lat. Jego rocznik. Ale i w Hogwarcie i w Durmstrangu nie przypominał sobie takiej kobiety, a dziewczyna Francuzką nie była co stwierdził, gdy wchodząc powiedziała dzień dobry. Akcent aż krzyczał „PÓŁNOCNA SZKOCJA”. Zaciekawiony spojrzał w jej CV i aż oblał się kawą.
„BROWN” Jego mózg prawie eksplodował. A gdzie ta cukierkowa, pulchna dziewczyneczka ze szkoły?! Ta plastikowa i nie myśląca istota, która przypadkiem trafiła do Gryffindoru, a nie do Huffelpuff?! Przeprowadził jednak rozmowę, nie dając po sobie poznać, że i wygląd, i elokwencja, a także jej wiedza i wykształcenie zrobiły na nim nie małe wrażenie. W dodatku nie zwracała na niego uwagi. Zakazany owoc kusił. Szybko awansowała, z asystentki, asystentki, szefa, szefa jej szefa, na asystentkę głównego szefa całej korporacji – Draco Malfoy. Nie tylko przez to, ze miała jakieś szczególne koneksje u blondyna, broń Boże. Ale również, a może przede wszystkim, przez jej kompetencje. I tak spędzali, najpierw każdą chwilę w pracy, a po paru miesiącach już każdą wolną chwilę razem. Najśmieszniejsze były zaręczyny…

Wszystkie jego rozmyślania przerwał nagły krzyk Zabbiniego:
- JEN, JA CIĘ ZABIJĘ!!!!!




A za co Blaise zabiję naszą Jen dowiemy się w następnym rozdziale. Przepraszam za długość, ale pisanie teraz jest dla mnie bardzo kłopotliwe. Obiecuję się poprawić.
~Olciak

6 komentarzy:

  1. Tak jak obiecywałam - skromny komentarz.
    Zapowiada się nieźle, masz ciekawą koncepcję. Oby tak dalej.
    Co do bohaterów - tu jest też dość pozytywnie. Scorpius wydaje się być naprawdę ciekawą osobowością. Najbardziej jednak polubiłam Rose, bo to taka mała Hermiona :D Cudna jest. Maia jest niestety trochę nijaka, ale to pewnie dlatego, że jeszcze niewiele o niej wiemy. Na pewno się dopracuje :3 Albus raczej trafiony w kanon. A James... może trochę zbyt malfoyowaty, ale to w końcu syn Rogacza :p
    Na początku robiłaś trochę błędów ortograficznych, ale widzę, że się wyrabiasz, co mnie bardzo cieszy.
    Co do samej fabuły mam tylko jedno zastrzeżenie - miłość 11-latków jest trochę naciągana według mnie :p Ale co kto lubi.
    Trzymam kciuki i czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam
    Addie Del LaRobbia

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj :)
    Bardzo mi się podoba koncepcja Twojego dzieła. Lekko się czyta. Ale nad stylem muszisz troszeczke popracować. Niektóre postacie potrzebują dopracowania.
    Życzę Ci weny twórczej i zapału do pisania oraz żeby każdy twój rozdział był jeszcze lepszy od poprzedniego :)
    Pozdrwaiam
    ~Hermiona Green :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłam na Twojego bloga zupełnie przypadkowo i muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona. Piszesz lekko, bardzo przyjemnie się to czyta, nawet nie spostrzegłam się kiedy wpis się skończył. Z pewnością jeszcze tu wrócę i życzę cierpliwości, wytrwałości i weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo ale super blog trafilam na niego niedawno cudowny jest
    Zaprasza do oceny mojego bloga
    my-dual-personality.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy kolejny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń